cze
11
2010
Pierwsze kroki w chmurach, czyli Narodzona z serca pragnienia
Author: Magdalena JanczewskaStała przyobleczona światłem niczym suknią w krainie miłości, światła i ciepła. Była tu już wiele razy, czuła to. Nie po raz pierwszy spoglądała w oczy wieczności ciesząc się ich blaskiem i radując nieskończoną różnorodnością. Wszystko było tu doskonałe, takie jakie marzyła by było, dokładne odzwierciedlenie jej nieba. Aniela stała we własnym raju i raz po raz wzdychała cichutko, jakby coś niedostrzegalnie uciskało jej świetliste wrażliwe serduszko. Świat będący jej nieodłączoną częścią skrzył się miliardem rozszczepionych diamentów w porannym słońcu. Każde pragnienie jej serca było rozkazem spełnionym w jednej chwili. A jednak, a mimo to, Aniela całą sobą zapragnęła czegoś spoza jej własnego wspaniałego raju. Miała tu wszystko, to prawda, ale czegoś brakowało. Już od jakiegoś czasu nie radowała się śpiewem rajskich ptaków i nie podziwiała doskonałej natury stworzenia. Zaczęła nawet odczuwać coś na kształt wyrzutów sumienia, że nie oddaje należnej czci doskonałemu Stwórcy wszelkiego tworzenia. Anieli lekka postać utkana ze światła czystego odwróciła swój wzrok od piękna niebiańskiego a myśl przynaglana porywem serca głębokim pomknęła Tam, gdzie tyle piękna w potencjalnym zamyśle kwitło. Ziemia. Tak zwana Istota- Planeta przyciągała Anielę nucąc w jej sercu pieśń smutną i słodką, pieśń o miłości niespełnionej. Ziemia grała na strunach jej duszy nostalgicznie i pięknie tworząc nowe pragnienie, które powoli budziło w niej nowe życie. I tak Aniela postanowiła narodzić się dla tego świata zwanego przez jej mieszkańców Ziemią. Postanowiła też narodzić się dla nowej siebie, by odświeżyć swój zachwyt nad pięknem istnienia. Spojrzała w głąb historii nowej i zobaczyła jej szlaki jasne i ciemne. Dróg było tam wiele, jedne szerokie i łatwe przypominające jej aleję spacerową w niebie, inne małe wąskie i kręte, których tu doświadczyć nie mogła. Kiedy Aniela zapytała siebie co najbardziej przyciąga jej serce w skrawku nieba Ziemią zwanym, usłyszała ciche westchnienie, które tak dobrze już znała i do którego stale powracała: pragnę wyzwolić duszę by miłością żyć się nie bała. Wraz z szeptem tym myśl się uformowała i mapę gotowych dróg i ścieżek dla duszy Anieli naszkicowała. Aniela ucieszona radością rozkwitła, na skrzydłach natchnienia i nowego smaku wolności kreowania życia pomknęła w stronę Ziemi. Można by pomyśleć, że podekscytowana duszyczka nowych śmiałych planów nie przejrzała i bez przemyślenia, bez zważenia i rozważania pomknęła ku marzeniu już zaistniałemu. Nie prawdą to jednak by było, Anieli dusza wszystko wiedziała i doskonale kochała. A z miłości i myśli bez skazy zrodził się plan mądry, bo źródło swe mające w Wiecznym Świetle Miłości Stwórcy. Nie oceniając, gdyż tego nawet jako istota światła nie potrafiła, przepojona ufnością i miłością bezgraniczną, która przepływała przez nią stale, przenikając swym błogosławieństwem wszystko co znała i jeszcze więcej, Aniela narodziła się wreszcie dla Ziemi ku radości i zaspokojeniu jej nienasyconego i pragnącego Serca.
Jako niemowlę i dziecko nadal pamiętała smak, zapach i śpiew jej raju, a oczy jej wkoło wszystkim ludziom o tym opowiadały. Tylko kiedy patrzeć i słuchać nie chcieli lub nie mogli oczy jej od łez wilgotniały. Mała Anielka, odtąd Agatką zwana drogę do Domu pamiętała i znała, w sercu swym ją zawsze przechowywała. W dniach trudnych i ciężkich kiedy dużo łez wylewała przypominała sobie, że do Domu przecież daleko nie miała. Na wyciągnięci dłoni było to Królestwo, brama do niego otwarta była i jasna, a mała Agatka strzegła skarbu swego bacząc przy tym by nie zamknąć na klucz jego. Mama i tata też mieli swoje bramy, ale już dawno na klucz je pozamykali. Większość ziemskich krewnych Agatki uszczelniało swe bramy nie bacząc na krzywdę jaką sobie wyrządzali. Mijały lata i dni długie a serce Agatki wciąż pamiętało swoje pierwsze westchnienie na planecie Ziemia. Pomimo że ran mu wiele zadano, nie rozpamiętywało ich długo, gdyż przyczynę ich powstania znało. I tak mała Agatka rosła wśród rówieśników ucząc się jak bronić swoje serce. Pomimo licznych starań dorosłych i ukochanych nie zapomniała swojej drogi do odwiecznej bramy. Kiedy wracała po szkole do domu ziemskiego mama często jej zabraniała mówienia z serca prostego. Bała się tego co Agatka jej tłumaczyła, nie rozumiała, że ona z miłości tak czyniła. Tak bardzo chciała pokazać kochającej ją kobiecie, matce troskliwej acz zlęknionej ludzi i świata, że bać się nie musi, bo klucz do bramy wciąż miała, tylko już go nie dostrzegała. Agatka z czasem nauczyła się ostrożności w swoich wykładach o wieczności. Wielu ludzi jej nie pojmowało, a wielu w bojaźni ją atakowało. Po latach mówiła już całkiem mało. Nie tłumaczyła nikomu po co tu przyszła, po cichu, w sercu zaś szukała swoich dróg i ścieżek jakie namalowała jej dusza.
W dorosłość wchodziła Agata znacznie odmieniona, pełna ludzkich lęków i myśli ziemskich. Mając lat kilkanaście już, odkryła ze zdziwieniem, że większość ludzi stara się wpływać na jej życie, kształtując jej ścieżki niestrudzenie. Nie zważali na plany, które przecież od początku miała, nie szanowali ich doskonałej mądrości. Zamiast tego własne, ludzkie plany nakładali na jej mapę z nieba wyniesioną, a w sercu przechowywaną przez lata z coraz to większym wysiłkiem. Pomimo licznych nacisków i nalegań rodziny, nauczycieli i koleżanek Agata nie odebrała radości swojej duszy. Rodzice ani znajomi nie zrozumieli jej „niedorzecznej” decyzji, gdy mając do wyboru zawód w świecie wielce poważany, obwieściła że poetką zostanie, by ludziom słowem pięknym o utraconym raju przypominać. Z ich punktu widzenia, jakże zawężonego, miała żyć zgodnie z wizją otaczającego ich świata. Jakże by mogła wtedy spełnić pragnienie serca swego? Gdyby tylko życie zgodne z ludzi wyobrażeniem mogło przywrócić miłość i spełnienie Agata nie wahałaby się ani przez chwilę, jednak serce jej wołało i płakało więzione przez myśl ludzką, odartą ze wspomnień i pamięci nieba własnego. Serce jej uciekało z więzienia zapomnienia, zrywając kajdany ilekroć je nakładano. Ileż to razy Agata płakała widząc skrzywdzoną minę swojej mamy i ból obrażonej dumy ojca. Ulżyć jednak im nie potrafiła. Mogła przynieść im ulgę tylko w jeden sposób, zdradzając serce swoje, najświętsze wołanie duszy swojej. Kochając i szanując rodziców swoich wyjechała jednak z rodzinnego domu. Wbrew ich woli usłuchała serca swego i poznała gorzki smak zawiedzionego serca człowieka drugiego.
Agata jeden cel w życiu miała, godnie i lekko, z miłością, czas swój na Ziemi przebyć, a w środku ciche marzenie drgało by spotkać inne serca, które podobne melodie do jej serca znały i grały. Wiedziała Agata doskonale, że nic tak serca nie przyciąga jak ukochana i znana symfonia, która oznacza Dom dla duszy. W jej Domu wiele dusz mieszkało, na Ziemi część z nich się obecnie znajdowało. Agata wiedziała, że idąc za głosem serca spotka przyjaciół swoich i rozpozna w każdym ziemskim przebraniu. Być może, miała śmiałość i o tym marzyć, słowa przez nią pisane rozpalą ogień w duszach szukających nieba własnego. Być może wspomnienie jej nieba przypomni im o drodze do ich własnego nieba.
Agata w dzień ciężko pracowała i niczym zupełnie wśród tłumu ludzi się nie wyróżniała, jednak gdy ktoś przyjrzał się jej szczerej twarzy bliżej, zatrzymał na chwilę by spojrzeć uważniej, dostrzegał coś delikatnego, niemal nieuchwytnego, radosnego. Po takim spojrzeniu, jakiś lżejszy człowiek wychodził, jakby iskierkę nadziei w sercu rozpalił, nie wiedząc do końca jak i skąd ją ocalił. A kelnerka z uśmiechem i dobrym sercem, niestrudzenie pracę swą wykonywała, a ludzie dziwili się wielce skąd tyle zapału i radości w tak żmudnej pracy miała. Jedni jej żałowali, inni się porównywali, jeszcze inni współczuli z serca całego oferując swą pomoc, i nie pojmując zupełnie, że dziewczyna ta młoda szczęśliwa być mogła pracując zwyczajnie, nieraz ciężko według kanonu ogólnego. Wieczorami jednak, Agata pozwalał sercu swemu śpiewać i łagodzić wszystkie rany, balsamować złe spojrzenie i niemiłe słowa w ciągu dnia zasłyszane. A gdy dusza jej zaczynała przemawiać do niej słodko i z miłością wielką, z czułością matczyną, wówczas każdy trud Agatce wynagradzała i każdą nieprzyjemność od niej odsuwała, z pamięci delikatnie wymazywała. Agatka spisywała słodkie słowa duszy, te piękne, pocieszające, intymne drgania przelała na papier do ogólnego poznania. Zrazu się przestraszyła trochę, że duszę swą odsłoniła całą, i teraz nagą na ludzki widok wystawiła zupełnie nieskrywaną. Dusza jednak się nie bała i spokojnie ją przekonywała, że ci którzy ją rozpoznają z szacunkiem ją powitają, ci zaś co się od niej odgrodzili, być może przypomną sobie, że swoich przyjaciół daleko zostawili i przyjdą skruszeni i wzruszeni wielce, że się odnaleźli w tej zawierusze ziemskiej. Natomiast Ci, co umyślnie o duszy zapomnieli i słuchać jej wołania dłużej już nie chcieli, nie znajdą słów tych słodko brzmiących, nie usłyszą melodii na strunach serca granej, przejdą obok głusi i ślepi, w otępieniu dziwnym, jakby w śnie stąpali, dopóki strun ich serca nie poruszy delikatny powiew wiatru, miły dla ich duszy.
Agatka wiersze swoje ludziom rozdawała, i bez bojaźni wszystkim udostępniała. Poprzez Internet wołanie swojej duszy rozpowszechniała. Minęło lat kilka, a dusza jej niestrudzenie opowiadała o pięknie, światach tak przepełnionych radością, dobrem i miłością, że niemal bajkowych. Pracy swojej nie zmieniła, i nadal za dnia ludziom pożywienie donosiła. Rodzice jej w strapieniu wielkim byli, córce swej los inny wymarzyli, zaplanowali przyszłość starannie wedle ich najlepszego pojmowania. Nie rozumieli jednak zupełnie jej duszy wołania. Rzadko ją odwiedzali, a po cichu się wstydzili, jednocześnie mając wyrzuty okropne, że przed ludźmi o córce mówić nie potrafili. Agatka motywy postępowania rodziców swoich rozumiała, i niezmiennie ich kochała. Miała tylko nadzieję skrytą, że dnia pewnego ujrzą jak bardzo się przyczynili do powstania jej poezji stanu obecnego. Choć tego teraz nie pojmowali stali się jej pierwszymi słuchaczami, i to ich serca pokazały Agatce jak bardzo ludzie cierpieli zamykając się dobrowolnie w ciasnej klatce.
Dni i tygodnie mijały, a Agatki wiersze coraz bardziej się ludziom podobały. Dostawała listów wiele z podziękowaniami, łzami wzruszeń skrapianych. Wiele dusz do niej przybywało a swoim przybyciem istnienie drogi serca potwierdzało. Własne mapy nieraz na nowo szkicowali, odbudowywali i doklejali to, co oderwane zostało w zamęcie. Jedni spotkać się z nią pragnęli by poznać istotę skrywającą duszę tak niezwykłą, inni wierzyli, że gdy tylko ją zobaczą, życie ich odmieni się, a nurt rzeki zmieni swe meandry i nową wyżłobi dla nich drogę.
Wkrótce losy samej Agatki miały się odmienić znacznie, wołanie duszy jej zasłyszane i przekazywane utworzyło łańcuch szczególny, który ogniem serc płonących połączony stworzył Agatce nowe życiowe tory. Choć Agata czuła, że odwagi za wiele nie miała, by do ludzi słowem w cztery oczy przemawiać, dusza jej ją zapewniała, że marzeń i dróg serca przekreślić nie może. Strach swój pokonać przed ludzką oceną musiała i na prośbę serc ludzkich na nową drogę wstąpiła. Gdy po raz pierwszy przed szerszym zgromadzeniem wystąpić miała Agatki serce truchlało z obawy, trzepotało niczym mały ptaszek złapany na uwięzi. Dusza jej jednak stale do serca przemawiała i wagę sprawy przytaczała. Agata usiadła więc w poszukujących i przyjaznych dusz gronie, by słowem dusze ludzkie leczyć. A gdy dusza jej swobodnie przemówiła, zachwyt na twarzach i radość w sercach obudziła. Opowieści o świecie innym, acz tak dobrze znanym, tęsknym i oczekiwanym zabrzmiały jak bębny w duszach ludzi, przypominając i budząc do życia nowy świat jak po nagłej burzy. Agata opowiadała o tym czego jej dusza nigdy nie zapomniała, o domu prawdziwym, o istnieniu właściwym, o pięknie, i braku bólu, o tęsknocie wielkiej i przyjaźni trwałej, o Miłości nie ziemskiej bo Wiecznej. Mówiła o świecie bez granic i słów, o szatach z tęczy utkanych…. I gdy tak o domu wspólnym opowiadała, w ludziach delikatne struny poruszała. Sama nie planując ani rozumem tego nie obejmując, obserwowała jak słowo ludzkie dusze leczy. Zwyczajnie a zarazem nie ziemsko to wyglądało jak serce do innych serc przemawiało i samo się raptem wszystko naprawiało.
Pani w zielonym sweterku i czarnej spódniczce wróciła myślami do męża porzuconego, słuchając słów Agatki serce jej zabiło z nadzieją i radością pomimo zranionej miłości. Przypomniała sobie twarze dzieci, ją i męża łączących i puściła więzy dumy i urazy rodzinę dzielące. Dzieciom ojca na powrót zwrócić postanowiła, aby za jej obrazę serca ich dłużej cierpieć nie musiały.
Pan z lekko siwiejącymi włosami i miną hardą, słuchał uważnie marszcząc groźnie czoło, wkrótce jednak wszystkie pręgi zmartwienia rozprostowały się w wyrazie zdumienia na jego czole. Rozpoznał on w sobie uczucie dawno zapomniane, tak dawno nie odczuwane, że z trudem przywoływane. Niczym malutki płomień świecy na wietrze wyłoniła się wiara w Boga i życie wieczne. Mężczyzna czuł wzruszenie tak silne, że z trudem powstrzymał płacz rozdzierający warstwy gruzu i bramy, którymi zabarykadował się wewnątrz ciała-skorupy ziemskiej. Później zostało mu wspomnienie mgliste spotkania istoty niebiańskiej i wdzięcznej, która dotykiem anioła rozjaśniła i wysubtelniła zatwardziałe i sztywne ściany więzienia jego. Od tamtego czasu z wdzięcznością opowiadał zdziwionym przyjaciołom jak Bóg zesłał mu anioła by go z powrotem do Domu przyprowadzić.
Młoda dziewczyna, wiekiem podobna do Agaty, z zachwytem piła każde słowo, nie rozumiała słów wszystkich i nie pojmowała dlaczego siedzi w małej, tłocznej Sali słuchając opowieści o światach dziwnych i zapomnianych. Nie pamiętała już jak tu trafiła, gdzie ogłoszenie o warsztatach ze „Słowem Duszy” zdobyła, ani dlaczego właśnie dziś tu wstąpiła. Jak oczarowana siedziała nie mogąc oderwać wzroku, od dziewczyny młodej, dziwnej i niepojętej w swej inności. Wokół siebie istota ta taki powab roztaczała, słodycz i balsam na rany tak ciężkie i trudne wylewała, że dziewczyna poczuła, iż dusza jej się zakochała, jakby siostrę lub utraconą dawno matkę odzyskała. Z radości słowem nie opisanej, zatraciła się całkiem w melodii przez jej duszę granej. Spotkała tam siebie całkiem odmienioną, w przepiękne szaty wystrojoną, godną miłości i szacunku istotę, jaką przecież była zawsze, od początku samego, taką ją stworzono, była częścią Dzieła Wielkiego. Eliza, gdyż tak było jej na imię, odtąd z Agatą często przebywała, razem tworzyły nowe drogi i scenariusze dla ludzi wielu, nieraz w pocie czoła odgrzebywały stare plany, dawno temu przez strach i obawy pogrzebane.
Niedługo Agata wiele osób z niebiańskiej rodziny poznała i wśród nich pomoc i zrozumienie otrzymała. Niebiańskim sposobem drogi ich się wzajemnie przecinały i w najważniejszych momentach na powikłanych życia ścieżkach się odnajdywały. „Wykłady” Agaty wkrótce znane się stały i na szersze i dalsze drogi ją popychały. Agata zaczęła jeździć po świecie i słowem pisanym i mówionym roznosić dobrą nowinę o ludziach i świecie. Wielu było takich, co otworzyć swego serca nie umiało i ze smutkiem bądź obrazą na jej słowa do domu wracało. O tych Agatka zawsze ciepło myślała, jak o ziemskich rodzicach, których tak bardzo kochała. Większości jednak ludzi, których spotykała przypominała o Domu i pięknie istoty człowieka. W ten sposób Agatka terapeutką serc się stała. Wiersze swoje nadal pisała, teraz nawet je publikowała. Wędrowały tomiki poezji, i opowiadania po świecie, a ludzie je czytali i znajdywali siebie w innym świecie. Wydawcą książek jej został ukochany, którego słowa jej duszy oczarowały. Mąż Agatki z jej nieba pochodził, pamiętała całkiem wyraźnie jak jeszcze niedawno z nią tam spotykał się przyjaźnie. Razem utkali ten plan przepiękny, z marzeń i pragnień ich dusz powstały, a teraz był przez nich w realiach materii ziemskiej budowany.
Rodzice Agatki opowiadania jej i wiersze skrycie czytali, a potem w najcenniejszym zakątku duszy zatrzymywali. I choć rozum dyskutował ze znaczeniem słowa, a stare przekonania dumą w nich pozostały wpisane, to serc ich mury skruszone zostały.
Naukę ze swojej drogi życiowej Agata zapamiętała, przeto dzieci swoich serca oraz ich plany szanowała. Marzenia ich chroniła przed zapomnieniem, i dorosłych zamkniętych serc lekceważeniem. Głosu duszy swej nigdy nie uciszała i do końca dni swoich głośno nim przemawiała.