lip
23
2009
Rajski Ogród
Author: Magdalena JanczewskaIdę powoli, z uwagą słuchając szeptu cichego, cichego jak szum listka, nieśmiałego. Tak łatwo go spłoszyć. Staram się pamiętać o jego skromności, bo tam właśnie, w tej pokorze znajduję studnię piękna i wylewności, której nie sposób wyrazić słowami.
Idę więc po zaczarowanym ogrodzie i powolutku przesuwam obrazy przed sobą, ten zapach krzewu z małymi czarnymi kulkami…to zapach dzieciństwa i wspomnień, tych dobrych…Gdy tylko oderwałam wzrok od dzieciństwa, lekkie zdziwienie, radosne i różowe przemknęło przeze mnie, unaoczniając zaskoczenie w postaci żywo kolorowej gałęzi zdawałoby się tylko zielonkawego drzewa. A tu ten róż wyskoczył tak nagle, niespodziewanie, taki frywolny i wesoły, że trudno było uśmiech powściągnąć, bo i po co? Uśmiecham się więc i patrzę i nadziwić się nie mogę jaką różnorodnością mnie goszczą w tym rajskim ogrodzie. Dziwię się nawet własnemu śmiechowi, bo któż by przypuszczał, że w jednej gałęzi, niesamowitej co prawda, kryje się uśmiech świata. Ach ten róż…
Podążam dalej, już z uśmiechem na ustach. Nie uszłam pół kroku nawet, a tu wyrasta przede mną potęga wielka, szumiąca i piękna w swej powadze. Symfonia szumiących, wdzięcznie tańczących kształtnych listków, wygina się z gracją bez wysiłku i mówi…. Ten głos niesie muzykę w przestworza dalekie, wygrywa wietrzne melodie, dziś walc to był niebiański. Niemalże chcę się skłonić przed majestatem korony wysoko ponad moją osobą, ale spuszczam tylko lekko głowę zawstydzona własnym myślami i z szacunkiem przechodzę obok statecznego mądrego wiekami pnia. Jego pomarszczona skóra jeszcze przez chwilę przykuwa moją uwagę i przypomina o prastarej wiedzy dostępnej nam…właśnie tu. Zaraz wzrok mój jednak pada na tajemniczą ścieżkę i cichutki głos szepce kojąco i słodko – tu jest jeden z wielu małych ogrodów rajskich ukrytych na Ziemi. Rozglądam się wkoło i rzeczywiście nadziwić się dalszym ciągiem cudów nie mogę, dziesiątki istnień przechodzi tędy dnia każdego i nikt się nie dziwi, mało kto słucha, mało kto widzi. A ja czuję się jak Alicja w krainie czarów, taka dumna i przejęta, że mogę obejrzeć to miejsce na Ziemi. Wstępuję z lekkim strachem, a serce miota się niespokojnie w piersi. Ale wkoło mnie cisza, której się tu nie spodziewałam, bezpieczeństwo i krąg starych przyjaciół, którzy specjalnie dla mnie przyszli tu dziś by mi dać poczucie ciepła, spokoju, domu. Ze łzami na policzkach stoję w zaczarowanym kręgu i zalewa mnie fala miłości, serdeczności, której źródło jest wieczne, nieskalane i wiem, że nic ponad to uczucie nie ma znaczenia. Napełniam się nim po brzegi i wdycham ukojenie. Nigdy ci go nie zabraknie, słyszę szept cichutki i czuję jak oddycham całą powierzchnią skóry, oddycham światłem, złotymi drobinkami mieniącymi się w blasku ogarniającego nas zewsząd światła. Dziękuję głęboko wzruszona i skłaniam się głęboko z szacunkiem.
Wychodzę po chwili niemierzalnej czasem, bo wiem, że iść dalej znaczy zobaczyć, poznać dalej. Żegna mnie obietnica stałości i nieskończonej miłości, tego utracić się nie da. Wzdycham z lekkim żalem i nie oglądam się już za siebie. Wychodzę na przestrzeń jasną i otwartą, tu wolność woła! Rozpiera i fruwa nieskrępowanie, marzenie największe moje… Wolnym być, czujesz to? – pyta cichutko głosik. Tak, myślę lekko zaskoczona własnym stwierdzeniem, zapach wolności…pomieszany z błękitem nieba unosi mnie do góry, szybuję na skrzydłach wiatru, niesie moje dłonie, twarz i bawi się wesoło włosami. Jest niczym nieskrępowany! Śmiech narasta w płucach, i narasta i wybucha głośno, niepowstrzymanie, jak wiatr gdy hula na bezdrożach bez granic i reguł, wolny i swobodny. Powolutku opadam na ziemię wraz z pierwszymi promykami słońca, wystawiam twarz na chwilę do wiecznej tarczy i przez chwilę poddaję się delikatnej pieszczocie. Czuję jak głaska z czułością moje policzki, niemalże mam ochotę mruczeć jak kot… i znów mój uśmiech delikatny przywołuje koci pomruk, niemalże słyszalny z głębin cichutkiego szeptu. Docieram do skraju polany i wiem, że to już koniec przechadzki po rajskim ogrodzie, tak niewidzialnym dla ludzi, że chciałoby się powiedzieć, że niemalże zakazanym. I wnet na skraju samym zatrzymuje mnie szmer wdzięczny i delikatny. Spoglądam w bok, a tu prezent, niespodziewany, piękny, ostatni. Mała brzózka, jak tancereczka, baletnica pełna gracji i świeżości. Taka młoda i niewinna, że wzrok trudno od niej oderwać. A ten głos! Powabny, i kochany. Mówił, mówił specjalnie dla mnie. Stałam tam jak oczarowana, wsłuchana w szept, który sprawił, że nawet cichy głosik wewnątrz mnie zastygł by posłuchać. A ona mówiła i śpiewała i wabiła, by zajrzeć, pamiętać i nie zapominać, jakby odbijała ostatni ślad w pamięci mej, bym wychodząc nie zapomniała przygody tej. Obudź się, zobacz i zapamiętaj melodię tę, a ona poprowadzi cię do wnętrza rajskiego ogrodu.