paź
13
2008
Opowieści stare jak świat X
Author: Magdalena JanczewskaUjrzeć siebie
Już kolejny raz się spotykamy Wędrowcze. Widzę, żeś zadowolony z życia tym razem. Mówisz, że postanowiłeś wziąć sobie do serca moje rady i uśmiechać się do świata. Z pewnością świat się ucieszy i ci to okaże. Przypomina to trochę patrzenie w taflę czystej, niczym nie zmąconej wody, wszystko zależy od tego kto i jak patrzy. Znałam niegdyś kobietę, która co dzień obserwowała swoje odbicie w lustrzanej wodzie stawu. Każdego ranka przychodziła do oka wodnego ukrytego pośrodku zaczarowanego lasu. Dlaczego zaczarowanego pytasz? Ludzie mawiali, że las ów był tak cudny, kusząco piękny, że niejednego omamił swym czarem. Polanka, na którą chadzała kobieta też była niezwykła. Mieszkały tam wszystkie stworzenia tego świata. Zwabione urokiem tego miejsca, chętnie tam przybywały. Co było tak specjalnego w tym miejscu? Cóż Wędrowcze mogłabym powiedzieć że nic i wszystko. Był tam zielony i wolny las, swobodny, niczym nieskrępowany szmer koron drzew, śmiech duszków leśnych i blask szczególnie łaskawego słońca. Ziemia kwitła radością a wszystko co żyło było przepełnione wdzięcznością. Pytasz czy są jeszcze takie miejsca na Ziemi? Są Wędrowcze, tylko niewielu umie patrzeć i czerpać z tego dobrodziejstwa z szacunkiem należnym każdemu troskliwemu rodzicielowi.
Kobieta, która przychodziła co dzień do tego urokliwego lasu, miała w duszy radość, wiele pragnień krążących w głowie, nie miała natomiast wdzięczności i szacunku do tego co już posiadała. Wszystkie istoty i stworzenia leśne z ciekawością ale i niepokojem obserwowały kobietę. Była ona jakże podobna do nich a zarazem tak odmienna. Jej dusza śpiewała z radości gdy przechadzała się po leśnych ścieżkach a głos wtórował jej, niosąc wesołą nowinę światu. Kiedy kobieta przychodziła nad staw, zawsze siadała na miękkiej trawie i z zaciekawieniem spoglądała w lustrzaną taflę. Za każdym razem dziewczyna, którą widziała była inna i inne rzeczy jej mówiła. Raz była uśmiechnięta i wesoła i kobieta myślała że świat jest piękny i beztroski, raz zadumana i dziewczyna zastanawiała się co ją trapi, innym razem smutna… Kiedy kobieta zaglądała w lustro wodne i widziała w niej odbicie przepełnionych bezdennym smutkiem oczu, wtedy cały leśny świat zamierał jakby wstrzymując oddech. Z niepokojem i bólem istoty obserwowały kobietę usilnie próbując przegnać jej smutek, wabiły ją tanecznym ruchem gałęzi i gibkością traw, ptaki zaś śpiewały specjalnie dla niej w ten dzień, lecz ona nie widziała nic, nie słyszała nic, a jej dusza nie śpiewała. Z uwagą wpatrywała się w swoje odbicie w wodzie. Smutna twarz nic nie mówiła tylko patrzyła na nią z niemym wyrzutem. Wtedy kobieta się zezłościła, nie podobało się jej, że tak na nią patrzyła. Nagle cała polana wydała się jej dziwnie nieprzychylna. Wzięła do ręki kamień i rzuciła ze złością w wodę. Dziewczyna znikła, ale tylko na chwilę, żeby zaraz znowu pojawić się i ją oskarżać o swoje nieszczęścia. Wszystkie istoty i stworzenia patrzyły na człowieka i nie potrafiły pojąć dlaczego wyrządza sobie taką krzywdę. Drzewa łagodnym szumem starały się ukoić jej gniew lecz ona odrzucała wszystko. Wkrótce zaczęła głośno pomstować na wodę i drzewa, zwierzęta i ziemię. Krzyczała na Boga i jego stworzenia, bo nie chciała i nie potrafiła patrzeć na siebie. Nie rozumiała czego dziewczyna z wody od niej chciała. W końcu opadła z sił a jej krzyk rozpaczy przeszedł w szloch. Spojrzała z determinacją w oczach na kobietę w stawie i z krzywym uśmiechem złowieszczej satysfakcji weszła do wody. Z każdym jej krokiem świat wokół niej zamierał z trwogi i rozpaczy. A gdy całkiem połączyła się w jedno ze swoim odbiciem, a twarz znikła z lustrzanej tafli zmieniło się wszystko. Polana nie była już radosna a szum drzew wesoły. Istoty wiedziały, że wkrótce przyjdą tu inni i las obwinią za jej los. I tak oto, podobni do kobiety opowiadali, że zaczarowany las pochłonął kolejne życie. Ludzie potem nadal przychodzili do wody, lecz z coraz większym strachem w sercach. Ich lęk postawił niewidzialną barierę pomiędzy nimi a lasem. W ten oto sposób zapomnieli, że ten sam las ich kiedyś wspierał, że był radością, źródłem pokarmu i wewnętrznego odnalezienia. W końcu ze strachu ludzie wycięli las i nikt już więcej nie próbował zaglądać do wody.
A co by było, pytasz, gdyby ktoś tam zajrzał jednak? Co by ujrzał, kogo zobaczył? Nie jest ważne co by zobaczył tylko jak i po co by zaglądał w lustro Wędrowcze. A ty gdy patrzysz w lustro co pragniesz w nim znaleźć i kogo winisz jeżeli obraz nie jest takim jakiego się spodziewałeś? Czego się lękasz bardziej, tego co możesz zobaczyć, czy własnego nieprzychylnego spojrzenia?